Bałkany to miejsce gdzie byliśmy już kilka razy ale nie wiem czy kiedykolwiek będę mógł powiedzieć, że znamy je jak własną kieszeń. Każdy wypad w te strony przynosi zaskoczenie, tak było i tym razem.

Do kierunku wschód byłem zawsze lekko uprzedzony. Nie było ku temu jakiejś wyraźnej przesłanki, może to lata przymusowej nauki rosyjskiego a może jakieś historyczne animozje, w każdym razie zawsze mówiłem, że dopóki nie będzie tam cywilizacji ja się tam nie wybieram (cywilizacja to dla mnie np. normalne przekraczanie granic).
I pewnie byłoby tak do dziś gdyby Łukasz (Luca) nie wsadził kija w mrowisko zapodając temat wypadu na Połoninę Równą. Łuksz był już tam kilka razy, wie co i jak, będzie dobrze, tak sobie pomyślałem i nie myliłem się ani trochę ale po kolei.

Przygotowania:
Zwyczajowo kilka dni przed planowanym terminem mała zmiana planów i przesunięcie wyjazdu o tydzień. W sumie dla mnie to przesunięcie niewiele zmieniało a, że już się przyzwyczaiłem do zmian planów na wyjazdach nawet byłem zadowolony.
Łukasz oczywiście instruował, ile wziąć waluty na co się nastawiać itp. generalnie z zaleceń Łukasza nie przydało się tylko Euro, które warto było wziąć na przejazd przez Słowację.

Przygotowania

Plan na tegoroczne wakacje był dość prowizoryczny. Kierunek raczej na Bałkany, które już znamy i wiemy czego się spodziewać (przede wszystkim finansowo).

Wyjątkowo musimy porzucić nasz zwyczajowy termin wrześniowy (Sylwia we wrześniu musi być na miejscu) i jedziemy w sierpniu. Już czuję jak będzie gorąco i tłoczno. Na pomyśle wyjazdu w sierpniu korzystają znajomi Leon i Ula, więc jedziemy w cztery osoby. Dla urozmaicenia może zaczniemy od Grossglocknera jak pogoda będzie sprzyjać.

Kiedy już mamy wstępnie dogadaną datę, kierunek i załogę wpada myśl, skoro na południu będzie gorąco, może lepiej pojechać na północ.

No oczywiście odpada bo raz, że tam jest drożej a dwa, że już się umówiliśmy z resztą ekipy, że jedziemy na Bałkany.
Do wyjazdu jeszcze sporo czasu a już wiemy, że jedzie z nami tylko Leon. Zawsze jedna osoba mniej ułatwia sprawę, rzucam Leonowi, że może jednak kierunek północny?
Sylwia raczej jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, koszty mogą być niebotyczne.
Tak bardziej z ciekawości sprawdzam potencjalne koszty i wcale nie wychodzi tak tragicznie. Paliwo w tym roku ma umiarkowane ceny więc nawet w drogiej Skandynawii jest tańsze niż we Włoszech dwa lata temu. Kempingi są na podobnym poziomie cenowym a mogą być nawet tańsze ze względu na prawo dostępu do natury (najtańsza sieć kempingów allemansrätten). Ale nic, czekam co powie Leon bo tak czy inaczej budżet raczej będzie większy niż na Bałkany. Leon ma dwie informacje, pierwsza: kierunek skandynawski chętnie ale musi uzbierać kasę a druga: jednak odpuszcza wyjazd z nami w tym roku.

Wracam do tematu z Sylwią i mimo początkowej niechęci do tego kierunku jest za!

 

Właściwe przygotowania.

Na pewno potrzebujemy cieplejszych śpiworów. Nasze ultra małe śpiwory są genialne na południu europy ale minimalna temperatura otoczenia kiedy można w nich spać bez ryzyka hipotermii to 12C (teraz już wiem, czemu zmarzłem okrutnie w Austrii, Bieszczadach czy na Ukrainie, kiedy temperatura wahała się około 5-6C).

Wybór padł na markę Fjord Nansen, model Drammen. Zakres temperatur powinien być ok, cena też jest w miarę jak na markowy sprzęt. Wadą jest niestety duży rozmiar. Wciśnięcie dwóch śpiworów do kufra byłoby wykonalne ale kufer już byłby pełny, a przydałoby się jeszcze kilka rzeczy zmieścić (jak choćby materac). Kupujemy fajna torbę bagażową Kappa, mieści się w niej praktycznie wszystko co normalnie byłoby w kufrze (dwa śpiwory, materac i jeszcze jest trochę rezerwowego miejsca). Torbę dostanie Sylwia na siedzenie BMW a miejsce w kufrze będzie na większe zapasy żywności (niestety dość drogiej w krajach skandynawskich).

Przymierzam się też do wyboru trasy, sprawdzam ceny promów i przypadkiem udaje mi się zaoszczędzić 19Euro. Z wybrzeża Szwecji do Norwegii płynie prom a linia, która go obsługuje oferuje darmowy kurs właśnie na tej linii pod warunkiem zapisania się do ich klubu. Oczywiście zapisanie się jest całkowicie darmowe. Przepłynięcie tym promem pozwala na ścięcie 257km (lub 120 wybierając inny prom), co przy dwóch motocyklach daje już całkiem ładną oszczędność (parę noclegów na kempingu).


Przypominam sobie wszystko co kiedykolwiek czytałem o północy, przypominają się książki Centkiewiczów. Przypominam sobie postać Fritjofa Nansena (którego nazwisko firmuje nasze nowe śpiwory). Po nocach śnią mi się już te białe niedźwiedzie, renifery i fiordy jedzące mi z ręki.....

Dzień 8 - 577km
Z Ochrydu do Płowdiw

Wstajemy około 8. Pakujemy się i idziemy na śniadanie. Śniadanie jest dość skromne ale wystarczające. W dodatku dostaliśmy polski serek topiony, mazurski.

Wakacje w tym roku mocno się opóźniają, wyruszamy z Sylwią dopiero 17 września.
Prawie jak zawsze wstępnie wyjazd miał być w większym gronie ale to nie takie proste żeby zgrać swój wolny czas z całą ekipą.
Prognozy pogody na wyjazd średnio korzystne ale to nas nie powstrzyma.